Kontrowersyjny projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie – wycofany?
Polski styl sprawowania demokracji wyróżnia się na tle państw zachodnich. Prawa mniejszości nie są u nas zbyt wysoko cenione, zaś ulubionym zajęciem publicznego dyskursu wydaje się obwinianie ofiar przemocy o to, co im się przytrafiło. Projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie wpisuje się niestety w ten niechlubny trend.
Rządowe Centrum Legislacji opublikowało na swojej stronie projekt nowelizacji Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Wygląda na to, że jego autorzy rozumieją wyrażenie „przeciwdziałanie przemocy” nieco inaczej niż ogół społeczeństwa; po nowelizacji tytuł ustawy otrzymuje brzmienie „o przeciwdziałaniu przemocy domowej”.
Obecny stan prawny jest taki, że przez przemoc w rodzinie rozumiemy „jednorazowe albo powtarzające się umyślne działanie lub zaniechanie naruszające prawa lub dobra osobiste” członków tejże rodziny. Już w lipcu ubiegłego roku słyszało się przewidywania, iż z ustawy wykreślone zostanie owo kluczowe słówko „jednorazowe”. Tak też się stało. Nowy projekt jako ofiarę przemocy domowej pojmuje „osobę, której prawa lub dobra osobiste zostały naruszone przez powtarzające się umyślne działanie lub zaniechanie, w szczególności narażające tę osobę na niebezpieczeństwo utraty życia lub uszczerbek na zdrowiu, dokonane przez osobę najbliższą”.
Co to oznacza w praktyce? Ano to, że akt przemocy względem członka rodziny (małżonka, dziecka) nie będzie w oczach prawa nosił znamion przemocy domowej, w związku z czym nie podlegnie zainteresowaniu organów wykonawczych. Ziści się najgorszy koszmar ofiar przemocy: ich kłopoty staną się wyłącznie prywatną sprawą danej rodziny. Teraz już naprawdę, a nie tylko w rozumieniu co niektórych.
Z projektu wynika także, iż zaktualizowana zostanie procedura zakładania tak zwanej Niebieskiej Karty. Niebieska karta jest teraz jednym z najskuteczniejszych narzędzi pomocy ofiarom; umożliwia ona rozmaitym organom (w tym opiece społecznej) monitorowanie sytuacji w domu, w którym dochodzi do aktów przemocy. Co ważne, a w tego typu sytuacjach często kluczowe – zgoda ofiary nie jest wymagana, by rodzinę objęto tym rejestrem. Po przyjęciu nowelizacji ustawy ma to ulec zmianie.
31 grudnia 2018 roku skierowano projekt do konsultacji. Jest dostępny do wiadomości publicznej; można go przeczytać na stronie Rządowego Centrum Legislacji.
Rewolucyjny charakter tej propozycji wzbudził duże zainteresowanie w sieci. Piotr Kupś, autor bloga „To Nie Przejdzie” napisał na twitterze: „Ten rząd jest wrogiem kobiet”. Łatwo zrozumieć, co miał na myśli. Pomijając już kuriozalną interpretację, wedle której jednorazowy akt agresji nie jest agresją (w takim razie czym jest?). Podstawowym problemem z przemocą domową jest zwykle to, że jej ofiary ją negują. Umniejszają skalę problemu tak długo, jak to tylko możliwe, a czy robią to z powodu specyficznego „zaprogramowania” przez swojego prześladowcę, czy ze wstydu, czy też dlatego, że obawiają się jego brutalnej zemsty – to żadna różnica. Polskie prawo winno wspierać możliwość zmiany, a nie ułatwiać ofiarom pogrążanie się w beznadziejnej sytuacji.
Pomysł wywołał żywą krytykę. Obdarzono go mało pochlebną etykietką #PrzemocPlus. Po burzy, która obiegła media przedstawiciele RCL oświadczyli, iż projekt opublikowano przedwcześnie i „przypadkowo”.
Następnie głos zabrał sam premier. Mateusz Morawiecki zawiadomił na twitterze, iż projekt ustawy wróci do wnioskodawców i zostanie przez nich poprawiony. Czy jednak na pewno?
– Zmiana ustawy o przemocy w rodzinie pozostaje nadal w procesie legislacyjnym, na etapie konsultacji publicznych, a oświadczenia resortu rodziny o przypadkowej publikacji projektu to kłamstwo – twierdzi Marta Lempart, jedna z liderek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Jej zdaniem prace nad projektem trwają w Ministerstwie Rodziny pod kierownictwem Elżbiety Rafalskiej już od lipca 2017 r., a sposób, w jaki zdefiniowano jego cele, potwierdza, jak duży wpływ na ustawodawców ma organizacja Ordo Iuris.
Kłamstwa w tym względzie mogą mieć daleko idące skutki. Być może zostanie oficjalnie uznane, iż konsultacje zakończyły się bez zgłoszenia uwag. – Może się także okazać, że głos dostały wyłącznie organizacje radykalnie prawicowe, takie jak Ordo Iuris – przestrzega Lempart.
Oficjalny termin zakończenia konsultacji publicznych projektu to 31 stycznia 2019.