Daria Wawrzyniak pyta o Prawo rodzinne
Witam,
Skończyłam w tym roku 18. lat i mieszkam z mamą w małym mieszkaniu w bloku. Moi rodzice się rozwiedli jak miałam kilka lat. Ojciec ma własną działalność (firmę dotyczącą serwisowania samochodów, nie znam się na tym za bardzo i tylko tyle mi wiadomo na ten temat) i rok czy dwa temu wybudował nowy dom wraz z zakładem pracy (jeden połączony budynek), więc biedy nie klepie. Rok po rozwodzie z moją mamą wziął ślub z inną kobietą, z którą ma syna i córkę. Płaci alimenty w wysokości 550zł. Facet kompletnie się mną nie interesuje, nie kontaktuje i nie chce się widywać ze mną. Oprócz alimentów przesyłanych na konto mojej mamy, nie dostaję od niego nic, żadnych prezentów na urodziny, imieniny, gwiazdkę (nawet życzeń), nie dokłada do wycieczek szkolnych, nie daje nic na wakacje, nie dokłada do podręczników szkolnych (mam na myśli takie większe wydatki, które moja mama ponosi raz lub dwa w roku). Widywałam się z nim regularnie ostatni raz jak miałam kilka lat (nie pamiętam nawet tych spotkań, jedynie poszczególne urywki sytuacji gdzieś tkwią w mojej głowie, byłam bardzo mała, miałam 3-5 lat), stopniowo przestał się mną interesować i jedynie pytał o mnie raz na ruski rok mojej mamy przez telefon, przy czym niby chciał się ze mną widywać, ale ja z biegiem czasu zaczęłam się go bać jak obcego faceta. Oczywiście on twierdzi, że moja mama nastawiła mnie przeciw niemu, ale to nieprawda. Zero kontaktu (oprócz podarowania mi na komunię całego zestawu komputerowego i krótkiego spotkania pod kościołem) aż do kiedy miałam 11 lat. Wtedy potrzebowałam mieć wyrobiony paszport i potrzebny był jego podpis. Spotkałyśmy się z nim pod urzędem i od razu jak go zobaczyłam, zaczęłam się trząść. Załatwiliśmy sprawę i na pożegnanie dał mi do ręki 200zł i poszedł, a ja z nerwów zaczęłam płakać, bo tak się go bałam. Nieciekawe uczucia we mnie wywoływał swoją osobą. W tym roku postanowiłam się do niego odezwać. Nauczyłam się żyć bez niego, ale byłam ciekawa po prostu jak to jest wiedzieć, że się ma ojca. Spotkaliśmy się i okazał się być beznadziejnym człowiekiem, opowiadał mi o swoich problemach w firmie zamiast pytać o moje życie. Dał mi do ręki 200zł. Na drugim spotkaniu poruszyliśmy przeszłość i zaczął obrażać moją mamę, znów na pożegnanie dostałam 200zł (choć dokładnie nie pamiętam czy 200 czy 400, ma facet gest…). Kilka razy sytuacja z pieniędzmi się powtórzyła. Chodziłam na te spotkania bardziej z wewnętrznego przymusu, bo widziałam, że mu zależy na nich. Ale za każdym razem obrażał moją mamę i zwalał winę (brak kontaktu między nami) na nią, choć tak naprawdę on mnie zostawił, a ona wychowała i dawała mi wszystko, co mogła, bym była szczęśliwa. On tylko płacił alimenty (początkowo tylko 400zł, później mama wywalczyła w 2011r. 550zł). Pewnego razu spotkaliśmy się i znów zaczął swoje wywody na temat winy mojej mamy. Wkurzyłam się, wysiadłam z samochodu i poszłam do domu. Odjechał. Od tego czasu się do mnie nie odezwał. Minął miesiąc. W 17.10 zadzwoniłam do niego w dniu zdania prawa jazdy (za które on zapłacił jako za prezent na 18-stkę). Zaczął się ze mną kłócić, że jak ja go potraktowałam ostatnio i mi powiedział, że on nie chce mieć ze mną kontaktu, jeśli tak ma to wyglądać, że będę tylko bronić swoją mamę i skoro nie chcę wysłuchać jego wersji (choć wysłuchałam tę wersję przy każdym naszym spotkaniu, jest po prostu idiotą zapatrzonym w swój własny czubek nosa i w swoje ego) to on rezygnuje z tej znajomości (kim ja jestem? zabawką czy jego córką?). Pogodziłam się z tym i w głębi duszy ucieszyłam się, ulżyło mi na sercu. Aczkolwiek uważam, że skoro ma tyle kasy (co udowodnił dawaniem mi do ręki kasy przy każdym naszym spotkaniu w tym roku) to powinien więcej płacić na moje utrzymanie (zważywszy na to, że nie wkłada i nie włożył nic w moje wychowanie i że nie było go w moim życiu wtedy, kiedy był potrzebny, miałam tylko zawsze mamę i dziadków). Przejdę do sedna i konkretów: moja mama zarabia w zależności od miesiąca od 1600zł do 2000zł na rękę, a ja rozpoczęłam w listopadzie pracę w weekendy na umowie zlecenie 6zł netto/h, przy czym moja wypłata wynosić będzie 300-400zł miesięcznie (oczywiście nie będą to pieniądze na moje utrzymanie dla mojej mamy, tylko na jakieś dodatkowe wydatki typu nowy telefon, ubrania, prezenty okolicznościowe dla rodziny czy wyjazd na wakacje po maturze). Czy mam szansę w sądzie na podwyższenie alimentów płaconych przez mojego ojca? Nie brakuje mi niczego, mam co jeść, w czym chodzić i dach nad głową, ale chciałabym, żeby zapłacił (dosłownie i w przenośni) za zostawienie mnie i za te 15 lat bez niego. Po prostu zasłużył na to.
Z góry dziękuję za odpowiedź i pomoc.
Pozdrawiam, Daria