Poradnie specjalistyczne pękają w szwach
Każdy, kto choć raz umawiał się na bezpłatną wizytę do lekarza specjalisty wie, że nie jest to takie proste. Długie kolejki uniemożliwiają niestety szybką konsultację, swoje trzeba odczekać.
Przeważnie w kolejce do specjalisty pacjenci spędzają ok. 3 miesięcy. Najbardziej oblegani lekarze (okuliści, ortopedzi czy kardiolodzy) przyjmują pacjentów nawet po sześciu miesiącach od rejestracji. To duży problem dla tych, którzy wymagają natychmiastowej interwencji specjalistycznej. System jest chory, jednak to pacjenci tracą zdrowie. Ministerstwo Zdrowia problem widzi w tym, że chorzy z tym samym skierowaniem udają się do kilku lekarzy o tej samej specjalizacji. Tym samym zajmują miejsca w kilku kolejkach, pozbawiając nierzadko szans na wizytę u specjalisty innych. Resort widzi wyjście z tego błędnego koła.
Jego zdaniem kolejski da się skrócić nawet o połowę, jeśli od pacjentów przy rejestracji pobierany będzie numer PESEL. Posłuży on do wykrywania w systemach informatycznych pacjentów, którzy zapisani są do lekarzy w kilku poradniach. Wyeliminowanie dublujących się pacjentów skróciło już czas oczekiwania m.in. na operację zaćmy czy wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego. Czemu więc rozwiązanie miałoby się nie sprawdzić i w tym przypadku?
Tym bardziej, że Narodowy Fundusz Zdrowia co roku zwiększa nakłady na poradnie specjalistyczne. W tym roku wyniosły one 4,2 mld zł. To jednak, jak się okazuje przy obecnym systemie przyjęć, za mało. Przychodnie wyczerpały właśnie tegoroczne limity przyjęć do lekarzy i pacjentów rejestrują dopiero na terminy wiosenne. A pieniędzy i tak było o 16 mln więcej niż w 2009 roku. Możliwe więc, że od 2011 roku nastąpi poprawa. Wymagany PESEL i o 166 mln zł więcej w kasach przychodni niż w 2010 roku może wpłynąć na zmniejszenie kolejek.