Ustawa antydopalaczowa to cios dla policji
Ustawa antydopalaczowa odebrała policji kompetencje odnośnie ścigania handlarzy podejrzanych o sprzedaż dopalaczy. Nowe przepisy plasują te kwestie w zakresie prawa administracyjnego.
Ustawa, która weszła w życie 10 grudnia 2010 roku, miała ostatecznie rozwiązać problem handlu dopalaczami. Okazuje się, że pomaga, ale tylko połowicznie. Handlarze wciąż prowadza działalność w podziemiu, a policja jest wobec tego procederu bezradna. Może interweniować tylko wtedy, kiedy ma pewność co do popełnienia przestępstwa.
A tego trudno dowieść nie prowadząc wcześniej tzw. działań operacyjnych. Bez prowadzenia obserwacji, podsłuchów i monitoringu podejrzanych ciężko jest cokolwiek udowodnić. Nowe prawo jednak nie zezwala na stosowanie takich metod. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że działania policji okazą się nieskuteczne, do tego funkcjonariusze decydując się na niesprawdzoną akcję mogą narazić się na zarzuty postępowania wykraczającego poza uprawnienia.
Uprawnienia do zatrzymywania handlu podejrzanymi substancjami ma tylko Sanepid. Może on w asyście policji zamykać sklepy i zatrzymywać próbki dopalaczy do badania. Na ich wykonie ma 18 miesięcy. Jeśli analizy laboratoryjne potwierdzą przypuszczenia o nielegalności danych sustancji, inspektorzy mają prawo do narzucenia kar.